13 października 2014, godz. 18
Mottem dzisiejszego spotkania było zdanie „Otrzymuję to, co najlepsze, choć nie zawsze to, co chcę”. Zastanawialismy się nad znaczeniem słowa „poświęcenie”, które w codziennym znaczeniu ma znaczenie negatywne i dokonaliśmy przewartościowania. Przy ożywionej dyskusji i jak zwykle mądrych słowach naszej kochanej Małgosi doszliśmy do wniosku, że
- Nie zawsze trzeba miec rację
- Nie oczekiwać niczego
- Dać sobie możliwość rozwoju
Intencja, intuicja i inspiracja – to przewodnia myśl i najkrótsza charakterystyka naszych poniedziałkowych działań, obejmujących szeroki wachlarz tematów, wpisanych w naturalne dla nas poszukiwania odpowiedzi na istotne pytania, dotyczące celu i sensu naszych ludzkich doświadczeń.
Przyjaźń, akceptacja, serdeczność, jakie panują wśród „poniedziałkowców”, sprzyjają aktywnemu uczestnictwu w zajęciach, warsztatach, dyskusjach.
Nie sposób wymienić wszystkich tematów i obszarów naszych wspólnych działań – jest ich tak wiele – lecz to, co najważniejsze, to nasza wspólna wędrówka ku radości mnożonej z drugim człowiekiem, ku przyjaźni, sprawdzającej się też poza czasem zajęć, ku mądrości świadomego życia.
Składam wielkie podziękowania uczestnikom, a jednocześnie współtwórcom naszych spotkań, za odwagę pokonywania ograniczeń i determinację w dokonywaniu zmiany swojego życia.
Serdecznie zapraszamy na nasze 'poniedziałkowe’ podróżowanie dalej, lepiej, mądrzej, odważniej.
Spotkania prowadzi Małgorzata Zasada
Nie daje mi spokoju wczorajszy temat o poświęceniu , myślę o tym i myślę i wydaje mi się , że jednak w naszej kulturze „poświęcenie „ nie ma oddźwięku pozytywnego , tylko obrazuje, że ” ja się tak bardzo dla Ciebie poświęciłam/em a Ty….. ” itd. To poświęceni nie wynika z samej chęci niesienia pomocy, ale jest okupione kosztem swoim i wówczas wymagamy czegoś w zamian, chociażby wdzięczności , a jeżeli tego nie otrzymujemy mamy wrażenie wykorzystania . Myślę też ,że jeżeli ktoś używa tego słowa, to właśnie w takim kontekście . Owszem, poświęca się w imię miłości czy dobra , ale oczekuje czegoś w zamian, to jakby jest nierozerwalna część naszego poświęcenia . Gdy nie otrzymujemy nic w zamian, jest nam przykro i czujemy żal do tej osoby, dla której się poświęciliśmy. Nawet biorąc pod uwagę religie katolicką i Jezusa Chrystusa, on tez się dla nas poświęcił , umarł na krzyżu, ale w zamian oczekiwał odkupienia naszych win , czyli to też była transakcja wiązana. I dla mnie teraz to jest całkowite przewartościowanie tego słowa , aby miało one znaczenie takie, o jakim nam mówiła wczoraj Małgosia
Ale czy to nie jest tak, że większość ludzi robi coś oczekując czegoś w zamian? Świadomie lub nieświadomie. A mnie się wydaje, że powinnismy robić to dla siebie czerpiąc z tego radość.
Przecież czas czy działanie poświęcane (w tym dobrym znaczeniu) innym w pierwszej linii powinien nam sprawiac przyjemność.
Mnie się wydaje, że używanie argumentu typu „ale ja tyle poświeciłam/em dla ciebie” pojawia się w momencie, gdy dochodzi do braku równowagi między zainteresowanymi stronami. A wtedy każdy argument jest dobry, aby uzyskac to, na czym nam zależy
Małgosiu
dziękuję Ci. Piękne jest to , ze odwracamy bieg słów negatywnych i przekładamy na pozytywne , dlatego napisałam , że potrzebuję przewartościować pewne słowa, aby nabrały innego znaczenia 🙂
Tak i mądrze napisałaś , ze zachodzi brak równowagi w tym, co dajemy, a tym co otrzymujemy, wtedy pojawia się stwierdzenie , że ktoś się poświęcił i nie mam tu na myśli sprawiedliwości, tylko właśnie równowagę .
Kochane dziewczyny, miło czytać wasze komentarze do naszych spotkań, to przecież cenna informacja o tym, że temat był istotny, że wywołał refleksję. Dodam swoje przemyslenie jeszcze do teg,o o czym tak ciekawie piszecie: otoż jak to jest, ze sami lubimy się „poświęcać”, a nie koniecznie chcemy takich „poświęceń” od innych osób. Hmm działa tylko w jedną stronę?
Jak widać temat żywy i ważny.
pozdrawiam Was i dziękuję za inspirujace wypowiedzi.
Może wynika to z tego , ze nie lubimy czuć się zobowiązani , jest w nas samych cos takiego ,ze jak ktoś cos dla nas robi , to my sami poczuwamy się do rewanżu, jakby wiemy , ze oczekuje od nas zadośćuczynienia , może tez dlatego ,ze jeżeli ktoś mówi nam ,ze się dla nas poświęca czujemy się nie komfortowo , tak jakbyśmy wykorzystywali te osobę bądź czujemy ,ze taka sytuacja na Nas cos wymusza , jakieś działanie względem tej osoby . Ponadto pozbawia Nas samodzielności i czasami uszczęśliwia na siłę . Może ktoś widzi to inaczej?
No właśnie „nie lubimy czuć się zobowiązani”, ale niby do czego? Dlaczego zawsze musimy szukać dziury w całym i nie możemy owego poświęcenia, pomocy przyjąć po prostu, ot tak. Zawsze uważamy, że jeśli ktoś coś dla nas zrobić to my musimy się odwdzięczyć i tu wychodzi nasza kultura, nasze wychowanie. Wydaje mi się, że jeśli ta osoba, która poświęca się dla nas robi to z czystym sercem i także dla siebie i nie oczekuje nic to jest zdrowe, gorzej jeśli tak nie jest -wtedy kuleją dwie strony. Nie lubimy przyjmować tego poświęcenia… dlaczego? czy nie dlatego, że mamy zbyt niską samoocenę i często wpojone w wychowaniu od małego, że nie zasługujemy na „otrzymywanie” a jedynie „dawanie” sprawia nam radość? hm ja po prostu się zastawiam, bo sama mam problem z przyjmowaniem i to wychodzi z wychowania w moim przypadku. A równowaga powinna być 😉